„Wschodniopruscy pionierzy w walkach o okrążenie Modlina”

źródło: Berliner Illustrierte Zeitung, 28 września 1939r.
Duch ataku naszych pionierów, który tak wspaniale sprawdził się w pierwszych dniach kampanii w Polsce: pod Tczewem, przy pokonywaniu linii rzeki Osy, pod Grudziądzem czy następnie podczas przeprawy przez Narew i zdobywaniu polskich schronów bojowych pod Nowogrodem i Łomżą ponownie dał o sobie znać pod twierdzą Modlin.
W pierwszych blaskach poranka kompanie saperów otrzymują rozkaz aby z zaskoczenia zdobyć lub zniszczyć dwa forty zewnętrzne twierdzy Modlin znajdujące się na wschód od Nowego Dworu. Ich ogień przeszkadzał postępom niemieckich oddziałów okrążających.
Gęsta mgła, która nie ustępuje także w pierwszych godzinach przedpołudniowych z jednej strony umożliwia wprawdzie przygotowanie się oddziału uderzeniowego bez ingerencji wroga, z drugiej uniemożliwia jednak atak o wyznaczonym w rozkazie czasie.
Mija godzina za godziną. Pionierzy niecierpliwie czekają w dołkach strzeleckich. Granaty ręczne i nożyce do drutu leżą w gotowości. Oczekujące spojrzenia skierowane są naprzód. Każdy ma nadzieję, że mgła wkrótce ustąpi. Nasza artyleria otwiera ogień. Salwa po salwie na wrogie umocnienia padają pociski. Także w tym wypadku mgła uniemożliwia obserwację ich działania. Tylko z faktu, że polska artyleria milczy można wnioskować, iż nasz ogień pokrył stanowiska wroga. Przez całą godzinę żelazne kloce przelatują w kierunku wroga nad leżącymi w gotowości do ataku pionierami. Od jednego dołka strzeleckiego do drugiego wędruje niewypowiedziana decyzja: my pionierzy dokończymy dzieło artylerii.
Ta chwila nadchodzi, gdy na trochę przed dwunastą opada mgła i słońce w końcu zdobywa przewagę. Teraz słowo mają nasi pionierzy. Artyleria przenosi ogień dalej i zwalnia saperom polską linie umocnień. Pierwszy oddział przemyka się skokami naprzód. Przechodzi przez 100 metrów odsłoniętego pola, w zasięgu obserwacji wroga. Nad pionierami przelatują pierwsze serie polskich karabinów maszynowych. Padnij – i w przerwie w ostrzale skok naprzód!
Oddział gna do przodu, aż osiąga porośnięte krzakami wzniesienie. Za nim jest niecka, która znajduje się poza zasięgiem polskiej obserwacji. Docierając tam bez strat, oddział zbiera się w niej na chwilę. Dowódca kompanii jeszcze raz omawia cel ataku. Potem pionierzy rzucają się ku leżącym przed nimi umocnieniom. Osiągają wał. Chwilę później wspinają się na niego pierwsi żołnierze. Za nimi dowódca oddziału uderzeniowego.
Z granatami gotowymi do rzutu uderzają wzdłuż rowu łącznikowego – ale nie widać już żadnego polskiego żołnierza. Ku swemu zaskoczeniu nasi pionierzy znajdują w kazamatach kobiety i dzieci. To uciekinierzy, którzy zostali tutaj sprowadzeni przez polskich żołnierzy. Teraz mogą wracać do swoich wiosek.
W międzyczasie także inny oddział uderzeniowy przeszedł przez polski ogień i dotarł do linii fortu. Tam trafia pod ogień strzelecki z flanki. To zmusza naszych żołnierzy do ukrycia się. Wkrótce po tym na drzewach zauważeni zostają strzelcy, którzy ze znajdującego się nieopodal kawałka lasu chcieli przygwoździć pionierów dobrze wycelowanym ogniem.
Oddział najpierw kieruje się w stronę lasu. Pojedynczo zostaje tam zwalczony opór wroga. Potem, mimo trwającego ostrzału z flanki, atak idzie dalej na pierwotny cel. Aby być dla wroga jak najmniejszym celem, oddział do linii wału zmierza szeroko rozciągnięty i skokami. Już po kilku minutach pierwsi żołnierze są u celu. Kilka chwil później są na wierzchu fortyfikacji. Szybko zostają rozpoznane i otwarte granatami ręcznymi wejścia. Gdy pozostali żołnierze wdzierają się do fortu, znajdują już tylko jednego polskiego oficera i kilku żołnierzy, którzy wychodzą do nich z podniesionymi rękami. Reszta załogi uciekła.
Niemiecka zdobycz to pięć karabinów maszynowych i wielkie ilości amunicji. Co nie da się zabrać z obu modlińskich fortów zostaje zniszczone lub uczynione niezdatnym do użytku. Wejścia do fortu zostają wysadzone. Obie fortyfikacje są już niezdatne do obrony.
Uderzenie z zaskoczenia powiodło się. Dzielny i zdecydowany duch wschodniopruskich pionierów wywalczył przestrzeń dla piechoty, oczyścił „wrota”, przez które prowadzi droga do celu.
źródło: Feldzug der 18-Tage, tłum. Hainrich
„Streszczenie artykułu z Militar Wochenblatt – wrzesień 1940 r.”
W drugim tygodniu wojny jedna dywizja Landwehry, wzmocniona dwoma kompaniami km. (przetransportowanymi drogą powietrzną) zajęła zewnętrzną linię fortów, wiążąc od północy twierdzę Modlin.
W dniu 19.IX dywizja ta została zluzowana przez dywizję pancerną wzmocnioną „pułkiem gdańskiej policji” oraz kilkoma pułkami artylerii lekkiej i ciężkiej.
Od dnia 24. IX rozpoczęło się bezustanne ostrzeliwanie Modlina z ziemi i z powietrza. Z chwilą nadejścia nowej dywizji piechoty, która zajęła wschodni odcinek, Niemcy rozpoczęli gwałtowne natarcie. W dniach od 24-27. IX nie uzyskało jednak ono większego powodzenia.
W dniu 28.IX o godzinie 6:30 rano wyszło ponowne natarcie części dywizji pancernej na fort Nr. 1 poprzez wieś Zakroczym. Mimo dzielnej obrony Polaków zdołało ono opanować zachodni skraj wsi. Natarcie poprzedziło 15-minutowe bombardowanie oraz uderzenie oddziałów szturmowych wyposażonych w miotacze ognia. Tego samego dnia twierdza poddała się wskutek braku amunicji i żywności.
źródło: Studium Oddziałów Szturmowych Saperów opracowane w 1941 r. w Wielkiej Brytanii przez Oddział III Sztabu PSZ.