Jedną z doskonalszych akcji przeprowadzonych podczas pierwszych walk na froncie zachodnim było zdobycie belgijskiego kompleksu fortyfikacji Eben Emael, na południe od Maastricht, jednego z najpotężniejszych kompleksów warownych świata, połączonym atakiem spadochroniarzy i wojsk lądowych. Za zaplanowanie tej wyjątkowo odważnej akcji Führer i OKH odznaczyli kilku oficerów i podoficerów Krzyżami Rycerskimi Krzyża Żelaznego – w tym Oberstleutnanta Mikoscha i Oberfeldwebla Portsteffena, obu z batalionu pionierów, który wziął udział w szturmie fortu.

odznaczony Krzyżem Rycerskim. Tu już w stopni Generalmajora.
Popołudnie 9 maja. Batalion pionierów wraca z ćwiczeń do swojej kwatery. Niedługo potem żołnierze zostają wywołani na zewnątrz. Teraz każdy czuje, że są wzywani na poważną akcję – w tym momencie rozkaz rozchodzi się po kwaterze jednostki.
Dowódca batalionu, Oberstleutnant Mikosch trzyma w ręce zalakowany list. Otwiera go spokojnie. W równie spokojny sposób – jako doświadczony dowódca – czyta rozkaz do końca. Wraz z zachodem słońca batalion opuszcza swoje miejsce zakwaterowania na Wale Zachodnim. Na zachód! Z powodu wcześniejszych ciężkich ćwiczeń, żołnierz nie spał prawie w ogóle. Front wzywa i kolumna podąża w jego kierunku.
Po drodze dowódcy innych jednostek zgłaszają się do dowódcy batalionu. Tak powstaje grupa bojowa Mikosch. Rozkaz: grupa razem ze spadochroniarzami zdobędzie fort Eben Emael!
10 maja 1940 r. We wczesnych godzinach rannych wojsko niemieckie przechodzi holenderską granicę maszerując w kierunku Maastricht. Na szpicy poruszają się oddziały do zadań specjalnych mające zająć most na kanale Alberta w Maastricht. Oddziały spadochronowe opanowały już kilka miejsc po drugiej stronie rzeki. Posuwająca się naprzód grupa bojowa Mikosch musi nawiązać kontakt z siłami powietrznodesantowymi, które wylądowały około 4 kilometrów na południe od Maastricht, na pancernych wieżach Eben Emael, najsilniejszego fortu twierdzy Liege.
Zanim Niemcy docierają do mostu w Maastricht zostaje on wysadzony. Natarcie staje. W tym samym czasie fort Eben Emael zaczyna dziki ostrzał artyleryjski, mający powstrzymać przejście wojsk niemieckich. Liczy się każda minuta, bo spadochroniarze walczą już zaciekle z Belgami i potrzebują natychmiastowej pomocy. W tym momencie Oberstleutnant Mikosch decyduje o przekroczeniu rzeki na pontonach.
Działa przeciwlotnicze przydzielone do jego grupy bojowej zostają umieszczone na stanowiskach na wschód od Mozy i osłaniają operację ostrzałem belgijskich schronów bojowych. Oberstleutnant jako jeden z pierwszych przeprawia się ze swoimi ludźmi na pontonach, które znoszone są do wody w trudnych warunkach – po drabinach linowych, po stromych brzegach kanału. Pod gradem ciężkiego ognia karabinów maszynowych i granatów z fortu połączonym z ciężkim ostrzałem z innych fortów i schronów bojowych.
Ponton po pontonie przepływa rzekę mimo ostrzału. Pierwsza kompania szturmowa pionierów, do której dołączyli także żołnierze piechoty, osiągnęła zachodni brzeg. Konfiskowane są wszystkie dostępne pojazdy, bez względu na stan. Kompania przemieszcza się w stronę północnej części Eben Emael na pojazdach wojskowych, furmankach i rowerach, pod ciężkim ostrzałem z zachodniego brzegu.
Pionierzy nacierają. Miejsca zaciętego oporu Belgów są likwidowane. Belgowie okopują się, każdy kontratak jest odpierany. Usuwanie barykad na drogach, pokonywanie ogromnych kraterów po bombach, barykad, pól minowych i ciągle tężejący opór Belgów nie spowalniają niemieckiego ataku. Po południu pierwsze jednostki docierają do Belgijskiej wsi Kanne. W odległości, za pozycjami wroga widać towarzyszy z wojsk spadochronowych; całą swoją siłą wspierają postępy pionierów. Obie niemieckie grupy nawiązują kontakt radiowy. Między nimi wciąż znajdują się Belgowie.
Nocne niebo rozświetlają flary i szperacze, zacięta, nieprzerwana walka trwa. Huraganowy ogień jest teraz jeszcze bardziej niszczący, bo Belgowie namierzają Niemców na stromych ścianach kanału, co powoduje, że granaty odbijają rażąc cele w poziomie. Do 3 rano następnego dnia cztery kompanie przeprawiły się przez kanał. Oberstleutnant Mikosch wydaje rozkazy ze spokojem dobrze przygotowanego i doświadczonego oficera.
Nieprzewidziane otwarcie przez Belgów śluz spowodowało, że jedyne drogi dojazdowe i teren wokoło zostały zalane. Jednostka uderzeniowa jest teraz na pozycji w północnej części fortu, stoi przed nową przeszkodą, która wydaje się nie do przejścia. Ale po drugiej stronie, na kopułach fortu, czekają towarzysze z Luftwaffe. Trzeba znaleźć rozwiązanie tego problemu.
W tej sytuacji Oberfeldwebel Portsteffen wpada na śmiały plan. Razem z 50 wybranymi ludźmi bierze częściowo zniszczone pontony, wpuszcza je na wodę i przepływa nieustraszenie zalany teren w świetle szperaczy i flar, pod ogniem Belgów. Bez strat osiągają przeciwny brzeg i kierują się w niebezpiecznym terenie na opancerzone kopuły. Oberfeldwebel podaje hasło i nazwisko Oberleutnanta Witziga. Nieopisana jest radość spotkania dwóch grup, które następuje 11 mają, wczesnym rankiem pomiędzy godziną 5 a 6. Przez 24 godziny spadochroniarze opierali się wrogowi i bronili swoich pozycji. Przez 24 godziny pionierzy parli w ich kierunku. Ta godzina była bodaj najszczęśliwszą i najdumniejszą w ich wojskowej karierze. Oberfeldwebel Portsteffen natychmiast przystępuje do zwalczania pozycji, które ostrzeliwują drogę do kanału.

Przy pomocy ładunków kumulacyjnych pionierzy walczą z ukrytymi stanowiskami, z których wystają lufy armatnie. Efekt jest niszczący. Lufy pękają i rozpadają się, leci deszcz odłamków, kamieni i ziemi. Dźwięk detonacji wstrząsa porankiem i jest słyszalny w oddali.
Belgowie opuszczają zniszczone schrony bojowe. W ten sposób zdobywa się fort za fortem. W międzyczasie druga i trzecia kompania włączają się do walki. Walczący razem pionierzy i piechurzy prą naprzód. Jedno po drugim działa przestają strzelać. Na pontonach przetransportowano przez kanał sześć dział przeciwpancernych. Zaczynają ostrzał umieszczonych dalej dział fortu i wygrywają tą bitwę.
O godzinie 10 grupa bojowa Mikosch rozpoczyna ostatni atak. O 12:15 fort Eben Emael przestaje strzelać a o 12:30 poseł belgijski pojawia się z białą flagą. 100 rannych i zabitych wrogów leży wśród gruzów schronów. Około 1000 ludzi, wyczerpanych i zdemoralizowanych przez ciśnienie niepowstrzymanego niemieckiego ataku trafia do niewoli, kilku stara się ratować podejmując walkę.
Cztery kompanie niemieckich pionierów odniosły wspaniałe zwycięstwo nad przeważającą liczbą 1200 żołnierzy wroga, nad fortem nie do zdobycia, zbudowanym z najmocniejszej stali i betonu, wyposażonym w najnowocześniejszą broń ciężką – zwycięstwo odniesione przez zdeterminowaną grupę niemieckich żołnierzy gardzących śmiercią, prowadzonych przez ludzi, którzy nie boją się niczego i nikogo.
- Hauptmann Walther Koch (1910-1943), dowódca L.L.-Sturm-Abteilung Koch Krzyż Rycerski 10.5.1940, Deutsches Kreuz in Gold 31.3.1942
- Oberstleutnant Hans Mikosch (1898-1993), dowódca Pi.Btl. 51. Krzyż Rycerski 21.5.1940, Liście Dębu 6.3.1943 (Stalingrad), Deutsches Kreuz in Gold 13.11.1942
- Oberfeldwebel Josef Portsteffen (1913-1974), dowodzący 1. kompanią Pi.Btl. 51. Krzyż Rycerski 21.5.1940
- Oberleutnant Rudolf Witzig (1916-2001), dowodzący grupą uderzeniową „Granit” L.L.-Sturm-Abteilung Koch. Krzyż Rycerski 10.5.1940, Liście Dębu 25.11.1944, Deutsches Kreuz in Gold 17.10.1943
źródło: Sieg über Frankreich, Oberkommando der Wehrmacht, Zeitgeschichte-Verlag Wilhelm Andermann Berlin, 1940, tłumaczenie: Ursus