Przed nami wróg!

Leutnant Schulze, Panzer-Pionierbataillon 39

Wrzesień/październik 1941 r. – 3. Dywizja Pancerna wraz z jej 39 Batalionem Pionierów Pancernych toczą walki w ramach XXIV Korpusu Pancernego Grupy Armii Środek.

Trzecia kompania otrzymała zadanie przerzucenia drogi z bali przez stumetrowy odcinek błota, by umożliwić dywizji dalszy marsz naprzód.
To było hasło na noc. Z wielkim znawstwem, zdobytym przy wielu takich zadaniach przystąpiono do pracy. Czołg wjechał w stodołę… i już mieliśmy zapewnione zaopatrzenie w drewno. Praca trwała przez całą noc do przedpołudnia. Potem wróciliśmy z powrotem do znajdującego się w lasku miejsca kwaterunku naszej kompanii pionierów pancernych. Każdy cieszył się już na odrobinę snu w słońcu. W myślach widzieliśmy już smażącego się w garnku kurczaka, którego być może uda się złapać.
Nagle: „Szef do dowódcy!” – na ten okrzyk doświadczony Panzerpionier nadstawiał uszu, bo zwykle było to równoznaczne z „Przygotować się, odjazd, nowe zadanie”. Jednak tym razem sprawa wyglądała na szczególnie pilną. Z powrotem przyjechał tylko goniec motocyklowy z rozkazem „Leutnant L. poprowadzi kompanię naprzód. Dowódca i szef kompanii są już na przedzie”. Kilku żartownisiów stwierdziło, że pewnie wracamy z powrotem do Rathenow, dlatego jest tak spieszno (w Rathenow pod Berlinem znajdowały się macierzyste koszary 39 Batalionu Pionierów Pancernych – przyp. tłum.).
Gdy dotarliśmy poznaliśmy sytuację. Lotnicy dostrzegli półtora kilometra na zachód od naszej drogi z bali kolumny artylerii i piechoty wroga, które zagrażały lewej flance dywizji. Skierowano nas do akcji: transportery opancerzone zostały ustawione niedaleko jako ubezpieczenie, tak, że żadna próba zbliżenia się przez wroga nie mogła ujść ich uwadze. Żołnierze z plutonu ciężarówek (Lastkraftwagen-Zug) czekali w gotowości na skierowanie do walki w miejscu, gdzie mogło powstać bezpośrednie zagrożenie. Oba plutony czołgów zostały skierowane do rozpoznania, by stwierdzić, co to za wróg, gdzie się znajduje i jaką ma siłę. Czołgi ruszyły w grupach, dokładnie określonymi trasami. Funk frei!
Tak więc pierwsza robota była zrobiona. Chef stał na swoim czołgu, gdzie trafiały meldunki radiowe i dopiero teraz zapalił papierosa. Widać było stąd pierwsze podejście grup zwiadowczych, potem zniknęły za wzniesieniem. Nagle z prawej dał się słyszeć silny ogień km. Dobrze rozróżnialiśmy łomotanie niemieckich karabinów maszynowych od terkotu rosyjskich. Z lewej dochodziły suche i krótkie wystrzały działa przeciwpancernego. Cholera, działa przeciwpancerne były naszym najgroźniejszym wrogiem. Mieliśmy nadzieję że dowódca tam z przodu uważał. Teraz zaświszczało obok nas. Moździerz – stwierdził ze spokojną miną stary Pionier – ale strzela za krótko. Jeden meldunek radiowy gonił drugi: „Rozpoznano działa przeciwpancerne, wioski zajęte przez piechotę która się umocniła i kawalerię, jesteśmy ostrzeliwani z gniazd km i atakujemy”. Tak brzmiały meldunki. A więc półkolem przed nami był wróg!
Była nas tylko jedna kompania, ale brandenburskich Panzer-Pioniere! Potem z batalionu przyszedł meldunek: „dwa kilometry od was sześciuset wrogich kawalerzystów kieruje się w zachodnim kierunku!” – i jeszcze to!
Decyzja: ciągłe akcje czołgów z różnych stron muszą stworzyć u Sowietów wrażenie, że mają do czynienia z silniejszym wrogiem niż w rzeczywistości. Należy ostrzelać kolumny by zaniepokoić wroga. Szalona gonitwa. Przy tym: uważać na działa przeciwpancerne! Po trzydziestu minutach wróciły pierwsze wozy. Amunicji było wszystek dwa tysiące strzałów. Szybko napełniono magazynki, i znowu dalej. Walka trwała długie godziny.
Potem krótka przerwa. Ledwie się skończyła – znowu walka z wrogiem. Ale cóż za rozczarowanie, wcześniej obsadzone wioski okazały się puste, sowieci uciekli.
Stary duch ataku kompanii, której dumą było maszerować w walce, przez Związek Radziecki, znów dowiódł swej wartości.

tłumaczenie: Hainrich
źródło: Die soldatische Tat
– Der Kampf im Osten 1941/42, Berichte von Mitkämpfern des Heeres, Ausgewählt und bearbeitet von Erhard Wittek, Deutsche Verlag, Berlin 1943